3 marca 2020 na fejsie IBG pojawiła się informacja, że ich najnowsze ukochane dziecko – PZL P-11c jest już dostępny.
Wystarczyło kliknąć I, B, G, P, 11, c jak mówi reklama i w dwa dni później smartfon zadźwięczał, że paczka jest do odbioru. Do paczkomatu mam raptem aż 179,84 m w jedną stronę, pognałem.
Jako że koronavirus zobligował nas do siedzenia w domu, zaś rozgrzebany Shinden został w klubowej modelarni na biurku (sam jak palec – sierotka boża)
a ja w ręku trzymałem ogromne pudlo z IBG. Postanowiłem rozgrzebać sobie następny model – a cooo?
Po przestudiowaniu dostępnych materiałów i publikacji, po nauczeniu się na pamięć instrukcji obsługi zabrałem się za silnik:
następny kroczek to kratownica z jej blaszarnią:
jeszcze trochę kabli, drutów, tablica, pasy i brudzenie, żeby nie było że nie było:
Można się zabrać za kadłub, postanowiłem wkleić rury prowadzące dla kaemów i zrobił się problem, nie mam rurki Ø 2,5 mm.
Już wbrew rządowym wytycznym wybierałem się do M-zone we Wrocku kiedy wzrok zatrzymał się na podręcznym pojemniczku z „patyczkami do uszu” (zawsze się przydają) pełnym rurek o średnicy 2,5 mm – wewnętrzna średnica trochę za mała, ale to się rozwierci. Okazało się że „swołocz” się nie „lepi” – z czego oni to zrobili ? Dobrze, że pod ręką znalazł się „Plastik Kit Glue” od Deluxe Materlals
przywieziony w ubiegłym roku z Telford i podobno klejący wszystkie plastiki, jak zapewnia producent
Ten klej też nie zwilża tego plastiku, „nagulalem” i jakoś się przychawtowało. Zrobiłem malowanie wewnętrznych powierzchni kadłuba, lekki „brudzing”, uzupełnienie detali i okablowania:
i mogę zamknąć już kadłub…
ciąg dalszy chyba nastąpi